Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2017

Zakazana Planeta (1956)

Na reprezentatywny dla będącego na marginesie kina komercyjnego w USA lat 50'tych gatunku science fiction film Zakazana Planeta patrzy się dziś trochę z politowaniem. Nie tylko ze względu na urokliwe w swojej przestarzałości efekty, malowane tła czy scenografie, ale też niezdarne ambicje intelektualne twórców. Jest to rzecz przełomowa pod kilkoma względami, choćby jako pierwsza znana produkcja o eksploracji kosmosu z zupełnie nowym, wykreowanym światem, kiedy większość sci-fi z tego okresu opowiadało o ataku kosmitów na Ziemię. Wyróżniał się też tym, że poza pulpowym rodowodem fantastyczno-naukowym, czerpał także z klasycznej literatury - to luźne nawiązanie do szekspirowskiej Burzy . Z oryginału pożycza jednak tylko trzon historii - mała grupka osób z ważną misją trafia na wyspę, bądź planetę zamieszkaną przez starego pustelnika z kompleksem Boga, jego córkę, którą ten pragnie oddać pod władzę innego mężczyzny oraz wiernego służącego, w przypadku Planety robota Robby'ego.

Moje własne Idaho (1991)

Co ma czołowy dla nurtu new queer cinema  wczesny film Gus Van Santa wspólnego z adaptacjami Szekspira? Całkiem dużo, choć analogie są podane nieco pretensjonalnie. To luźne, acz wyraźne nawiązanie do motywów z henriady , do której mam pewną słabość, bo w odróżnieniu od innych historycznych nudziarstw Barda, nie jest ani propagandą, ani groteskową rzeźnią. Niedościgniony wzór dla wielu późniejszych opowieści inicjacyjnych. Narkoleptyczny żigolak Mike (River Phoenix) żyje z dnia na dzień w Seattle. Jego najlepszym przyjacielem jest Scott (Keanu Reeves), syn burmistrza pragnący odciąć się od burżuazyjnego pochodzenia, obracając się w towarzystwie marginesu społecznego. Ten pierwszy przeżywa kryzys tożsamości i postanawia wyruszyć wraz z bratnią duszą na poszukiwanie swoich korzeni. Cel podróży może okazać się pewnym rozczarowaniem, a sama droga pretekstem do eksploracji tych dwóch osobowości i ich miejsca w świecie. Rolę księcia Harry'ego przejmuje tu postać Keanu, młodego cz

Tron we krwi (1957)

Nigdy nie wyjdę z podziwu jak niezwykłym reżyserem jest Akira Kurosawa. Chciałbym, żeby więcej współczesnych twórców miało choć połowę tej nienagannej pomyślności inscenizacyjnej, jaką miał on. W jego filmach nie ma ani jednego zmarnowanego kadru, ani chwili znużenia. Zawsze coś albo ktoś się rusza, przyciąga wzrok do ekranu, aktywizuje nas w akcję filmu. Mimo że wiele czerpał z tradycji teatralnej, choćby aktorską manierę kabuki, jak nikt rozumiał język kina. Jeśli już jesteśmy przy temacie języka - to właśnie słowo, poezja były zawsze najpotężniejszym narzędziem Szekspira. Nie to o czym opowiadał, a jak to wyrażał. Historie o zemście czy upadku moralnym człowieka istniały wcześniej, ale nikt jeszcze tak dobrze nie przedstawił targających bohaterami uczuć i stanów psychicznych poprzez ostre jak brzytwa werbalne wiązanki, jak robił to Bard. A u Kurosawy nie ma nic z oryginalnego tekstu Makbeta . Nie ma monologów o sztyletach czy przechodnich półcieniach, Tron we krwi opowiada w zas

Falstaff (1965)

Wybitny, niepokorny amerykański reżyser, szarlatan i alkoholik o wrażliwej duszy również spełniał się jako adaptator Szekspira. Nakręcił m.in. Otella i Makbeta , które to bardziej funkcjonowały jako interpretacje przerośniętego ego filmowca niż dzieł Barda, niemniej były piękne plastycznie i nienaganne aktorstwo. Najciekawszą jednak, moim zdaniem, okazała się wariacja na temat historycznej "henriady" - Falstaff . Nakręcony na bardzo ograniczonym budżecie, nie zdobył uznania w USA, za to odnalazł widzów w Europie i dziś dzięki przychylnym opiniom krytyków ma opinię zapomnianego arcydzieła.