Przejdź do głównej zawartości

Moje własne Idaho (1991)

Co ma czołowy dla nurtu new queer cinema wczesny film Gus Van Santa wspólnego z adaptacjami Szekspira? Całkiem dużo, choć analogie są podane nieco pretensjonalnie. To luźne, acz wyraźne nawiązanie do motywów z henriady, do której mam pewną słabość, bo w odróżnieniu od innych historycznych nudziarstw Barda, nie jest ani propagandą, ani groteskową rzeźnią. Niedościgniony wzór dla wielu późniejszych opowieści inicjacyjnych.
Narkoleptyczny żigolak Mike (River Phoenix) żyje z dnia na dzień w Seattle. Jego najlepszym przyjacielem jest Scott (Keanu Reeves), syn burmistrza pragnący odciąć się od burżuazyjnego pochodzenia, obracając się w towarzystwie marginesu społecznego. Ten pierwszy przeżywa kryzys tożsamości i postanawia wyruszyć wraz z bratnią duszą na poszukiwanie swoich korzeni. Cel podróży może okazać się pewnym rozczarowaniem, a sama droga pretekstem do eksploracji tych dwóch osobowości i ich miejsca w świecie.
Rolę księcia Harry'ego przejmuje tu postać Keanu, młodego człowieka przeznaczonego do przejęcia schedy po szanowanym ojcu, schodzącego na złą drogę w celach poniekąd "strategicznych", by później podbić wartość swojej "przemiany" w porządnego obywatela. Oczywiście duże znaczenie ma dla niego także przywiązanie do przyjaciół z nizin, a w filmie van Santa dochodzi do tego wątek gejowski, nieodwzajemniona miłość Mike'a do Scotta. Nie należy jednak utożsamiać postaci Phoenixa z Falstaffem tej historii, bo w tym przypadku jest to protagonista, z własną ścieżką bohatera, nie definiowany przez jego relację z "księciem". Figura pyszałkowatego towarzysza też tu występuje i gra istotną rolę w dosłownych cytatach z części pierwszej Henryka IV, ale najistotniejsza jest zupełnie niezależna opowieść Mike'a.

Oprócz Szekspira można tu doszukać się masy odwołań zarówno do poezji jak i kultury popularnej (słynna scena z ożywającymi magazynami pornograficznymi), ale też specyficzne naśladowanie dokumentalności w scenach dialogów uliczników. Wszystko to podane w powolnym, leniwym rytmie narracji. To niepokorne, off-beatowe kino pozbawione schematów fabularnych, przewidywalnych kulminacji, za to całkowicie podlegające wizji reżysera. Sporo tu dziwnych, trudnych do odczytania scen, które wymykają się tradycyjnym kluczom interpretacyjnym, nie mają żadnej racjonalnej funkcji dla języka filmu, ale zapadają w pamięć swoją oryginalnością (choćby postać Udo Kiera i jego kabaretowa rutyna).
Wszystko to, nie zapominając o kolejnej świetnej kreacji przedwcześnie zmarłego Rivera Phoenixa, składa się na film, który nie jest ani szczególnie dobrze opowiedzianą historią o dorastaniu czy miłości, ani zbyt zajmującym czy wyczerpującym portretem środowiska, ani nawet łamiącym schematy egzystencjalnym kinem drogi. To ciut niedojrzała reżysersko, zakochana w sobie indie-nowela nie mająca już takiej siły oddziaływania, jaką odznaczała się w momencie premiery. Nie wyróżnia się zbytnio na tle wielu podobnych ideowo filmów niezależnych powstających obecnie. Przede wszystkim zainteresuje fanów twórczości reżysera, ale nie należy oczekiwać po nim wywrotowości. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tron we krwi (1957)

Nigdy nie wyjdę z podziwu jak niezwykłym reżyserem jest Akira Kurosawa. Chciałbym, żeby więcej współczesnych twórców miało choć połowę tej nienagannej pomyślności inscenizacyjnej, jaką miał on. W jego filmach nie ma ani jednego zmarnowanego kadru, ani chwili znużenia. Zawsze coś albo ktoś się rusza, przyciąga wzrok do ekranu, aktywizuje nas w akcję filmu. Mimo że wiele czerpał z tradycji teatralnej, choćby aktorską manierę kabuki, jak nikt rozumiał język kina. Jeśli już jesteśmy przy temacie języka - to właśnie słowo, poezja były zawsze najpotężniejszym narzędziem Szekspira. Nie to o czym opowiadał, a jak to wyrażał. Historie o zemście czy upadku moralnym człowieka istniały wcześniej, ale nikt jeszcze tak dobrze nie przedstawił targających bohaterami uczuć i stanów psychicznych poprzez ostre jak brzytwa werbalne wiązanki, jak robił to Bard. A u Kurosawy nie ma nic z oryginalnego tekstu Makbeta . Nie ma monologów o sztyletach czy przechodnich półcieniach, Tron we krwi opowiada w zas

Król Lew (1994)

Trudno zachować nawet pozory obiektywizmu w przypadku filmu, który tak wiele znaczy dla co najmniej dwóch pokoleń, w tym mojego, stał się jednym z dzieł definiujących nasze dzieciństwo. Do dziś nieodparcie wzruszająca wielu, czołowa produkcja "disnejowskiego renesansu" lat 90'tych na zawsze zakorzeniła się w popkulturze. Jest to też oczywiście wariacja na temat szekspirowskiego Hamleta , choć nie tylko, bo historia młodego księcia wyrastającego z hedonizmu i uczącego się odpowiedzialności, ma wiele wspólnego z często powracającym na tym blogu Henrykiem IV. Ciężko powiedzieć coś oryginalnego o dziele, w którym każdy element osiągnął rangę kultowości. Każda postać, każda scena, każda piosenka. Rewolucyjne połączenie animacji tradycyjnej z komputerową. Niektórzy z bardziej krzykliwych fanów są w stanie zdiagnozować u kogoś psychopatię na podstawie tego, że nie płakał po Mufasie. Również mam do niej niezwykły sentyment i nie będę rzucał kamieniami w tę animację, choć zde

Koriolan (2011)

Koriolan to prawdopodobnie moja ulubiona z tragedii Szekspira, choć nie do końca rozumiem dlaczego. W końcu jest bardzo prosta, schematyczna i przewidywalna konstrukcyjnie, dysputy polityczne znacząco przyćmiewają dramaty osobiste, a nade wszystko sztukę pozbawiono psychologizowania - kompletny brak popisowych monologów i solilokwiów. To rzecz behawiorystyczna, tu działania bohaterów mówią wszystko, co musimy o nich wiedzieć, a resztę kształtuje siła sugestii. To bardzo trudny do przedstawienia dramat, a w kinie przez długi czas praktycznie nie istniał. Temat podjął debiutujący jako reżyser Ralph Fiennes. Jak mu się to udało? Pomysł oparł na przeniesieniu dramatu w konwencję filmu wojennego, miejscem akcji uczynił fikcyjny współczesny Rzym, do złudzenia przypominający rzeczywistość europejskich państw socjalistycznych i postkomunistycznych, a sama przedstawiona wojna z kolei cytuje konflikty bałkańskie po upadku ZSRR. Żołnierze używają nowoczesnej broni palnej, plebejusze strajkuj